Zapuść brodę, zostań terrorystą — czyli poglądowy dołek Polaków.

Pewnego zimnego, nudnego dnia 1951 roku, dupki z całego świata postanowiły, że pomędrkują sobie w Genewie, totalnie zlewając potrzeby zwykłych ludzi. Pewnie przyszli tam na posiadówę i dobrą kawunię. Nieważne — ważne jest to, że pewien mniejszy Dupek (tak, napiszmy wielką literą), stwierdził, że może jednak coś zrobią, nie wychodząc tym samym na bezuczuciowych oszołomów. Pomędrkowali, trochę pokrzyczeli (żeby plebs przypadkiem nie wpadł na pomysł, że oni wszyscy to tak naprawdę w dupie ich mają), opluli paru ziomków dookoła siebie. I stworzyli definicję uchodźcy.

Według nich — a także (no, mam nadzieję) — większości ludzi na świecie, uchodźcą była osoba, która nie uciekała z przyczyn majątkowych (no, chyba że chodziło o to, że na ich dom spadła bomba z napalmem), a z powodu prześladowań religijnych, rasowych czy innego gówna. Ważne (notujcie!) - taka osoba była w niebezpieczeństwie. Uciekała, bo coś mogło jej odciąć łeb, zgwałcić siostrę i połamać nogi dziecku. Uciekała, bo państwo nie mogło zapewnić jej ochrony. Niefajna sprawa, co?
Wszystko przez to, że jacyś kretyni z wielkim spluwami stwierdzili, że fajnie stworzyć państwo terrorystyczne (sic!, jak dobrze, że nikt im nie pomógł!), zabijać ludzi i robić chodzące bomby. Syryjczycy i Irakijczycy (bo to głównie o nich chodzi, choć nie tylko — patrz cała Afryka), stwierdzili, że może chcą, żeby ich dzieci miały jakąś przyszłość. Czy coś się spierdoliło po drodze — czy trybiki w Europejskim Niebie nie zatrybiły — nieważne.

Banda przestraszonych, wycieńczonych i — a przynajmniej tak się może wydawać — bezpiecznych uchodźców wpadła do Europy, przy okazji zabarwiając ją nieco. Fajnie, mogło potoczyć się inaczej — wyszło tak. Niemcy (to ci, co mają największą gospodarkę w Europie i czwartą na świecie, jakby co) przyjęli większą ich ilość. Francja również, tyle że tam organizacja tak do końca nie podziałała (iks de, świetnie sobie poradzili z rozmieszczeniem tych popierdziuchów ze Wschodu), a Brytyjczycy (gracz numer dwa w UE), pomyśleli sobie - „hej, dlaczego mamy przyjmować obcych czarnuchów, skoro mamy już swoich?”, zostawiając Unię z pokaźną dziurą. Niewielka szkoda.
Ważne jest to, że to jednak nie Brytyjczycy czy Francuzi zaczęli się najbardziej oburzać, walić sobie do mediów, które krzyczały, że każdy terrorysta to uchodźca (och, kocham to stwierdzenie, naprawdę), a baby to powinny ściągnąć te szmaty z głów, bo to europejska kultura. Nie, to nie byli oni. To byliśmy my.

Według części Polaków (trochę przerażającej ilości); poczciwy, dobry uchodźca musi mieć:
1. Niezłą brodę, bo przecież nie będzie miał gdzie schować swojego kałacha,
2. Trzy koza oraz osła (bo przecież zawsze musi być coś na deser),
3. Zajebistą umiejętność robienia kebabów (oczywiście, wciąż gorszą od Polaków),
4. Najnowszego iPhone’a (co z tego, że od trzech lat ten smartfon wygląda dokładnie tak samo, nie wiem, jak ci spryciarze rozpoznają te modele). Opcjonalnie — ładowarkę do niego.
No i, najważniejsze, pięć kilogramów trotylu w skarpetce. Jeśli ma mniej, NA PEWNO nie jest uchodźcą, bo przecież nie może wysadzić połowy metra.

Znając tę definicję, można z nieco większym zrozumieniem zacząć oglądać pewien-kanał-przyrodniczy-który-na-pewno-nie-zaczyna-się-na-N, gdzie w roli głównej są Polacy. Tak, Polacy. Nie będą pisać, ile dokładnie procent, z którego województwa, z jakiej szkoły, o jakim nazwisku (to tylko do ułatwienia, żeby później nie było, że jakoś was nienawidzę). Polacy zachowują się trochę tak, jak Stany Zjednoczone po drugiej wojnie światowej. Zrzucają na siebie wszystkie troski tego świata, wiedzą o wszystkim i — co najlepsze — wypowiadają się na temat uchodźców. Tych paskudnych, leniwych terrorystów, którzy napadli Europę i kradną socjal. Pewnie, że tak jest. Znowu — nie będę rzucać cyframi — ale wystarczy krótkie, nieprawicowe spojrzenie na Google, by zaraz znaleźć statystyki o zamachach w Unii Europejskiej. O, co się okazuje? To jednak nie ci straszni uchodźcy są największym procentem zamachowców. Większość to ludzie URODZENI już w naszej pięknej, bezpiecznej UE. Pewnie — zdarzają się też przypadki, że przez zapchany filtr (no, może teraz trochę mniej), przecieknie jakiś syf, ale to tylko mały ułamek. Mały ułamek ludzi z ogromnej ilości, którzy wciąż potrzebują naszej pomocy. A my wolimy ich opluwać, śmiać się z ich religii i nie przyjmować ich do siebie. Bo co? Przez polską zaściankowość, rząd (nie będę mówić nic o polityce, serio) niesprzyjający uchodźcom i media, tak? Przez ten cholerny smród, który wydobywa się z naszych przegniłych serc. Nie wszystkich — jasne — pewnie Tej Gorszej Mniejszości, ale wciąż. Mieszkam w Niemczech już trochę i Niemcy, naprawdę — to nie jest idealny naród, ale w jednym przewyższa nas — nie mają za złe uchodźcom, że znaleźli się u nich w kraju. Że siedzą na socjalu, który NALEŻY się Niemcom, Europejczykom i (oczywiście) Polakom. Mają za złe rządowi w Niemczech (chociaż, widocznie, nie aż tak bardzo, skoro Merkel będzie niedługo szesnaście lat w tym kurczydołku), w Brukseli, w Turcji. Mają za złe ONZ. Ale — na Boga — nie plują jadem na uchodźców, którzy UCIEKLI przed wojną. Uciekli przed torturami, nękaniem, życiem w terrorystycznym państwie. Uciekli do lepszego świata, być może dlatego, żeby później móc wrócić i odbudować swój. A co spotkali? Polaków, którzy rzucają swoimi zdechłymi żartami o arabskim języku urzędowym w Niemczech (uwaga, Syryjczycy mówią po… syryjsku, a nie arabsku!), wyzywają ich od nierobów, nie przyjmując ich do swojego kraju. Nie napiszę, że nie — trzeba pogratulować Mediom. Serio, tak zajebistego zjebania wizerunku Uchodźcy (tego mistycznego, złego Uchodźcy), mogliby pozazdrościć najlepsi z XX wieku. A nie wiem, czy jest czego.

Mam znajomych z Syrii, Afganistanu, Maroko (teraz jest tam całkiem spokojnie), Iranu, Iraku, Turcji. I naprawdę — oni jeszcze bardziej nienawidzą terrorystów niż my. Oni jeszcze bardziej się ich boją. I — cholera jasna — to oni przeżywali męki po tamtej stronie. Większość z nich to porządni, całkiem zabawni ludzie. Jasne, trafią się skurczybyki i wredoty, ale — bądźmy szczerzy — mamy z tym doświadczenie. Chodzi mi o to, kończąc ten przydługi wywód, że jestem pewien, niemal w stu procentach, że oni, w naszej sytuacji — przyjęliby nas. Pomogliby nam, poczęstowali, ugościli. Nawet, jakby nie mieli takiej możliwości. A Polacy?
No właśnie.
Elo.
Next PostNowszy post Previous PostStarszy post Strona główna

5 komentarzy:

  1. BARDZO WAŻNE!!!
    zgadzam się w 99% nie licząc tego iPhone, sorki:(
    Dodajmy teksty, ze "trzeba ich wszystkich powystrzelać" i hipokryzje z tym związana - robienie tego, co niby chcą zwalczyć;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrajca! Wyjechał z kraju i się wypowiada!
    A tak na poważnie to nie spodziewałam się, że we wpisie tak jednoznacznie napiętnujesz Polaków. Prawda, lubimy się powymądrzać, choć ja osobiście odnoszę wrażenie, że gdyby nie ta medialna nagonka i krzyk w telewizji właśnie, to ludzi wypowiadających się jednoznacznie negatywnie byłby naprawdę znikomy procent, tak przynajmniej ja to widzę. Wtedy większość - jak zapewne we wszystkim, o czym media nie krzyczą - nie miałaby żadnego ugruntowanego zdania. To, jakie opinie odnośnie tematu ma większość Polaków wykreowały po prostu one i (prawdopodobnie) tylko one. Czy to był Onet, czy Niezależna, czy może jeszcze co innego, to już odrębna kwestia. Tak czy inaczej, będą się oni mieli za osoby "myślące samodzielnie", w końcu to teraz takie modne. O innych narodowościach wiele więcej powiedzieć nie mogę, żyję tylko w swoim małym świecie w Polsce i tu mi jest całkiem dobrze, wbrew wszystkiemu xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety w tym kraju sytuacja nie nastraja pozytywnie. Najgorsze, że to podejście wynika z ignorancji, a nie z rzeczowych przemyśleń, które podpieramy argumentami.

    OdpowiedzUsuń